poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Helsinki Marathon 2014

To był naprawdę ciężki dzień. Jak to bywa czasami, noc przed maratonem średnio przespana, ale cały tydzień było sporo snu,więc było ok. rano pobudka, odsłonięcie zasłon i za oknami....piękny słoneczny dzień, większość tygodnia padało, ba nawet w nocy a tu niespodzianka;-) Śniadanie biegacza zjedzone i przyszedł czas na odebranie pakietu, sprawnie poszło i szybki powrót do hotelu aby się relaksować. Nietypowa godzina startu ( 15:00) wymusiła nie co zmiany w odżywianiu ale jakoś poszło.



Na starcie super atmosfera, chociaż wielki ścisk, nie zakłócił mi tej sielanki nawet termometr pokazujący 25C czy tez palące akurat dzisiaj słońce;-) Po starcie pierwsze problemy, strefy startowe niby były, ale ludzie się ustawiali jak popadnie, sporo trzeba było biec slalomem, efekt na 5km już miałem 150 metrów "nadwyżki" dystansu, więc od początku już trzeba było nadrabiać. A z tym ciężko było...co nadrobiłem, i zrobiłem sobie jakiś zapas to pojawił się mocny podbieg typu "Agrykola" były takie ze cztery, a do tego niezliczona ilość zróżnicowanych podbiegów ,ale najwięcej dość krótkich ale stromych;-) Biegło się dość dobrze, choć było gorąco ,to chyba zasługa treningów w pełnym upale, niestety niezliczona ilość podbiegów to było to, co miało dzisiaj znaczenie. Mimo że trzymałem tempo to nogi odczuwały swoje, od 30km były już "ciężkie" i tak spompowane jak nigdy, wtedy podjąłem decyzje, ze nie ma szans pobiec poniżej 3:10 w tych warunkach, więc cel to pobiec poniżej 3:15, biegło się ciężko, czego nie ułatwiała w wielu miejscach na trasie kostka brukowa, ale wciąż z bezpiecznym zapasem czasowym, ale nogi robiły się jak z ołowiu. Niestety na 38km nastąpiło coś, co nie zdarzyło mi się do tej pory podczas żadnego z ośmiu moich poprzednich maratonów-chwycił mnie tak mocny skurcz w tym samym momencie w obu czworogłowych, oj to zabolało. Zatrzymałem ,się chwila stretchingu i czas na rozmyślanie co zrobić...Bieg na sztywnych nogach czy spacer....Padło na jogging z małymi przyśpieszeniami i cel w głowie, nic nie uszkodzić ale nie odpuścić i dobiec poniżej 3:20;-) Oj ciężko było,...kiedy się wydawało, że jest lepiej, za 39km czekały dwa kolejne mocne podbiegi, drugi kończący się niemal na 42km,taki urok tego miejsca;-) Jakoś dotarłem do mety, wynik ? Będzie znany dzisiaj, nie wyłączyłem od razu "gremlina" bo nie to miałem w głowie;-)ale coś koło 3;19.




Podsumowując :
1. W tym maratonie "pokonałem" więcej podbiegów niż w dotychczasowych ośmiu maratonach.
2.Nie zrobiłem dokładnego rozpoznania trasy i efekty były odczuwalne;-) Niestety w moich treningach nie ma prawie podbiegów, a tego typu trasa nie wybacza takich braków treningowych.
3.Letnie maratony zawsze pozostaną ruletka jeśli chodzi o pogodę.
4.Walczyłem na maxa i mogę spojrzeć w lustro i powiedzieć dałem dzisiaj z siebie 120 %
5.To było cenne doświadczenie i czułem moc, więc to tylko kwestia czasu i wrócę mocniejszy ,już w krótce;-) Trzeba będzie wziąć odwet w Berlinie;-)
6. Moje marzenie biegowe ,czyli maraton w Bostonie się trochę oddaliło, ale wierzę, że marzenia się spełniają ,to tylko kwestia czasu ,a rok później ? czy dwa lata ? Nie ma to żadnego znaczenia;-) I tak tam pobiegnę.
Po było jedzonko i "pifko",w pełni zasłużone;-)
Wielkie dzięki dla Wszystkich za doping ,wsparcie i wiarę w moje możliwości ! Jesteście super i jedyni na świecie ! Dajecie motywację do ciężkich treningów i nie przestawajcie. A ja się Wam będę odwdzięczał bieganiem całym sercem.

Love you all !;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz