sobota, 5 listopada 2016

New York, New York cz. 3

Trochę czasu minęło zanim pojawiła się trzecia część, niemal rok po wydarzeniu i w dniu następnej edycji, czasem tak bywa ;-)

Ale wracając do tematu po przebiegniętym maratonie ,nie mogło zabraknąć tradycyjnego after party.
Tym razem było trudniej się zorganizować ze względu na duże różnice  w godzinach naszych startów i finiszów, ale ostatecznie wszyscy dotarli na miejsce ;-)



Nie brakło "izotoników", steków i oczywiście tematem głównym był maraton oraz jak piękne są mosty w Nowym Jorku ;-)
Najedzeni, napojeni i jednak bardzo mocno zmęczeni, zarówno samym dystansem, jak i wczesno -poranną pobudką udaliśmy do swoich hoteli,gdyż następnego dnia czekały nas kolejne atrakcje.

Następnego dnia,wypoczęci i zrelaksowani, dumnie spacerując z medalami na piersiach dotarliśmy do polskiej ambasady, gdzie odbyło  się tradycyjne spotkanie konsula z Polakami biegnącymi poprzedniego dnia maraton.



Na początku usłyszeliśmy wzruszającą opowieść amerykańskiego żołnierza, którego podczas  wojny w Iraku własnym ciałem osłonił, uratował polski żołnierz, który sam zginął na miejscu.
Uratowanego żołnierza i jego rodzinę połączyła szczególna braterska więź z  żoną i dziećmi polskiego żołnierza.To było niesamowite kilkanaście minut, kiedy wszystkim na sali łzy lały się po policzkach i nikt tego nie ukrywał....



Następnie, każdy z nas miał okazję się przedstawić i mogliśmy poznać najszybszego Polaka podczas tej edycji maratonu. To jest bardzo miła tradycja i bardzo miłe chwile, kiedy mogą się poznać Polacy - biegacze z całego świata.



 Piękna idea i aby trwała.

Po oficjalnej wizycie w ambasadzie nadszedł czas na spełnienie kolejnego marzenia, czyli....NBA !
Tak, tak,udało nam się kupić bilety na wieczorny mecz "Kniksów".
Mimo początku sezonu i dość luźnego poziomu sportowego, to było niesamowite wydarzenie, a cała otoczka całego wydarzenia była niesamowita.



Atmosfera na meczu była świetna, zabawa niezapomniana, spełnienie marzeń z dzieciństwa, kiedy nocami oglądało się mecze Chicago z Latającym Bykiem - Jordanem,szalonym Pipenem, nieobliczalnym Rodmanem oraz innymi gwiazdami NBA, stało się faktem.



Po takich atrakcjach, nadszedł czas na szybkie zwiedzanie Nowego Jorku.
Oczywiście poranek nie mógł się zacząć inaczej niż delikatnym, ostatnim potruchtaniem w pełnym biegaczy Central Parku.


Następnie było trochę zwiedzania. Nie mogło więc braknąć nas na Wall Street.


Nie mogło się odbyć bez tradycyjnego przytulenia klejnotów znajdującego się na tej ulicy byka, co ponoć ma przynieść powodzenie w finansach ;-)



Było też wieczorne spacerowanie oraz wizyta nad specjalnie wybudowaną fontanną, na krawędzi której są uwieńczone nazwiska osób poległych podczas pamiętnego ataku terrorystycznego.


Specjalny upamiętniający to wydarzenie pomnik, był w trakcie końcowego wykończania, więc nie można było podejść bliżej.



Następnego dnia czekała na  nas niesamowita atrakcja - Statua Wolności.
Super dopłynięcie na wyspę i możliwość wejścia niemal na sam szczyt tej niesamowitej budowli i patriotycznej dumy Amerykanów.


Widoki zapierały dech w piersi.




To był świetny czas w towarzystwie przyjaciół.



Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i również wyjazd do Nowego Jorku miał swój nieuchronny koniec ;-(
Moje wrażenia po tym pobycie ? Polonia w Nowym Jorku jest niesamowicie gościnna, Amerykanie są bardzo mili, chętni do pomocy i mnóstwo ich biega. Spełniłem swoje marzenie - oglądnąłem mecz NBA. Do Nowego Jorku na maraton wrócę z pewnością, to tylko kwestia czasu .

A tymczasem czas zacząć przygotowywania do spełnienie swojego biegowego marzenia, jakim za kilka miesięcy będzie start w bostońskim maratonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz