sobota, 21 listopada 2015

New York, New York ...cz 1.

Trochę czekałem aby umieścić moją relacją z maratonu w Nowym Jorku i z wszystkiego tego co działo się przed oraz po biegu. Musiałem trochę ochłonąć z tej ilości emocji, chociaż wciąż  poziom jest wysoki ;-)

 Ponieważ działo się dużo, relacja będzie podzielona na dwie części- o wszystkim co się działo przed maratonem w części pierwszej oraz maraton i wszystko co było potem w części drugiej. Jak dla sporej części biegaczy, pobiec maraton w Nowym Jorku jest spełnieniem marzeń i czymś co motywuje do codziennych treningów. Kilka lat temu stwierdziłem i ja, że chciałbym ten maraton pobiec. Wszyscy moi znajomi, którzy tam biegli tak opowiadali o tym biegu, że aż człowieka dreszcze przechodziły i mimo, że jakoś trochę negatywnie byłem nastawiony do tak wielkiego maratonu ( ponad 50 tys. biegaczy), co roku zapisywałem się na losowanie, bo oczywiście kwalifikacje dzięki czasowi w półmaratonie czy w maratonie były po za moim zasięgiem.
 Pierwszy rok - brak szczęścia, drugi rok - brak szczęścia, trzeci rok - brak szczęścia.... Według regulaminu, jeśli ktoś nie został wylosowany trzy razy, miał zapewniony start w następnym roku, ale.....No właśnie tak się złożyło, że akurat w tym roku zakończono stosowanie tego " procederu" więc zacząłem się zastanawiać jak to "ugryźć" inaczej. Za radą znajomych napisałem do organizatorów e-maila z historią mojego biegania i dlaczego tak bardzo chciałbym pobiec ten maraton. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dwa dni później dostałem odpowiedź, że "urzekła";-) ich moja historia i przyznali mi miejsce w 2015 roku ;-) Wciąż nie wiedząc sprawdziłem mój profil na ich stronie, kartę kredytową i wszystko się potwierdziło, znajdowałem się na liście, wpisowe zostało ściągnięte a więc mam swój New York ;-)



Nastąpił etap przygotowań logistycznych - lot, zakwaterowanie, planowanie dodatkowych atrakcji, a tych zapowiadało się sporo;-) Dużo wcześniej podjąłem już decyzję, że ten start potraktuję jako zabawę i to była bardzo dobra decyzja ! Ale nie będę uprzedzał faktów;-) Tak się złożyło,że i na tym maratonie mieliśmy razem pobiec z Olą - Pora na Majora, która tym biegiem miała kończyła swój projekt przebiegnięcia wszystkich Major Marathons. Dzięki wcześniejszym poradom naszego znajomego - Wojtka, zdecydowaliśmy się wystartować jako zawodnicy klubu - Polska Running Team. I nadszedł ten moment - wylot do Nowego Jorku ;-)

 Adrenalina i emocje zaczęły się już udzielać od jakiegoś czasu więc nie mogłem się doczekać tego maratonu. Już na samym początku miłe zaskoczenie - Artur , który lideruje polskiemu klubowi przyjechał po mnie na lotnisko razem z Olą, jak się później okazało Artur jak i wszystkie osoby z Polska Running Team to niesamowicie przyjaźnie i pozytywnie nakręceni ludzie.



Po krótkiej podróży trafiamy do naszego hostelu YMCA na Manhattanie. Pokój może nie był wielki,ale czysto wszędzie, bezpłatny dostęp do siłowni i basenu w cenie 350 dolarów za osobę za tydzień to super deal;-) Wymęczony zasnąłem szybciej niż się spodziewałem, co mnie bardzo ucieszyło, bo następnego dnia tj. w piątek czekał nas pierwszy, mega aktywny dzień ;-) Piątek przywitał piękną pogodą i truchtając udaliśmy do kultowego miejsca biegaczy jakim jest Central Park,w którym o godzinie 8:00 miał się odbyć poranny rozruch przed maratonem poprowadzony przez Mateusza Jasińskiego.



Pogoda dopisywała i pojawiło się liczne grono rodaków z różnych części świata. W bardzo miłej atmosferze spędziliśmy czas truchtając i wykonując przy okazji trochę ćwiczeń ale wszystko w umiarkowanej ilości , tak aby nikt się nie przemęczył przed czekającym nas w niedzielę maratonem.



 Jak by atrakcji było za mało to na małym Expo przy mecie maratonu udało nam się spotkać legendarną Kathrine Switzer. Dla tych, którzy nie kojarzą tej kobiety to tylko wspomnę, że była ona pierwszą kobietą, która przebiegła maraton w Bostonie, wtedy dostępny tylko dla mężczyzn. Jej historia - byłą ściągana siłą przez organizatorów z trasy, była inspiracją dla wielu biegających kobiet.


Następnie bezpośrednio po tym przyjemnym rozruchu udaliśmy się do lokalnego radia - Rampa. Tutaj przez cały tydzień udzielali wywiadów rodacy, których do Nowego Jorku przywiódł właśnie maraton.



W bardzo sympatycznej atmosferze porozmawialiśmy o bieganiu, odżywianiu i o planach na przyszłość. Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji tutaj podaję link do wywiadu


 Przy okazji miałem okazję poznać Jacka Domańskiego znanego aktora ale i również maratończyka.I to jakiego ! Ma już on na swoim koncie ponad 100 maratonów !



 Po wizycie w radio udaliśmy do znajdującej się naprzeciwko rozgłośni polskiej karczmy i był czas lepiej się poznać z naszymi rodakami. Niestety czas nas nieubłaganie poganiał więc musieliśmy się szybko przemieścić na Expo ,żeby odebrać nasze pakiety - maratońskie i na sobotni bieg na 5 km. Odbiór pakietów przebiegł bardzo sprawnie i w rewelacyjnej atmosferze. Wolontariusze po prostu byli rewelacyjnie nastawieni do biegaczy i tę naturalność dało się od razu odczuć.



Z nowości, z którymi się nie spotkałem do tej pory to był osobny punkt, gdzie można było przymierzyć koszulki zanim się odebrało swoją. Super rozwiązanie ! Każdy mógł sprawdzić jaki rozmiar jest dla niego odpowiedni i to w znaczącym stopniu przyśpieszało ich wydawanie dla biegaczy. Po odebraniu obu pakietów udaliśmy się na zwiedzanie Expo. No cóż, trochę mnie rozczarowało wielkością i asortymentem....Wielu wystawców w ogóle nie widziałem, praktycznie zero darmowych gadżetów z maratonu. Na plus - były pod dostatkiem tzn. w każdym rozmiarze i kolorze dostępne wszystkie oficjalne artykuły w ramach oferty Asics'a - sponsora tytularnego maratonu.



Dla mnie rajem było stoisko PoweBar'a takiej różnorodności to jeszcze nigdzie nie widziałem i zakupów oczywiście dokonałem,testowanie będzie już zimą ;-) Po szybkim zlustrowaniu Expo udaliśmy się hostelu, szybka przebieranka i to na ca czekaliśmy z niecierpliwieniem.



 Parada Narodów - to coś nowego z czym się zetknąłem i powiem Wam to było coś niesamowitego !

 Już po przybyciu było wiadomo, że to będzie wielkie przeżycie. Jak na paradę przystało uczestnicy z poszczególnych krajów, ubrani w barwy narodowe,panowała niesamowita atmosfera przyjaźni, zabawy to było piękne przeżycie.



Moja znajoma - Marta został wybrana do niesienia flagi polskiej i razem z ekipą Polska Running Team i innymi Polakami, z wielu, często odległych miejsc na świecie wziąłem udział w paradzie. Po raz kolejny wysłuchaliśmy hymnu, tym razem w tych okolicznościach brzmiał jeszcze bardziej uroczyście.



 Przez te kilkanaście minut czułem się jak sportowiec na Olimpiadzie. Niesamowite emocje, piękna oprawa i to niesamowite grono biegaczy i sympatyków z całego świata....



To zostanie na długo w pamięci... Po paradzie szybko udaliśmy na małą kolację ze znajomymi, ostatecznie o 23ej docierając do hostelu po długim i emocjonującym dniu. Krótkie przygotowania do sobotniego startu w biegu DASH 5km, którego start jak się okazało znajdował się 500 metrów od naszego hostelu ;-) Krótka drzemka i już trzeba było się zbierać na poranny sobotni bieg ;-) Słodka bułka zjedzona na szybko - to musiało wystarczyć na początek ;-) Sporo maratonów organizuje biegi na 5 km odbywające się w dzień przed maratonem,a czasem na dwa dni przed. To jest super okazja aby celebrować to wielkie maratońskie święto mógł każdy.



 Biegną w nim zarówno uczestnicy maratonu, ale przede wszystkim osoby, które nie mogły wziąć udziału w głównym biegu, czy to z powodu braku szczęścia w losowaniu, czy też jeszcze nie są gotowe na dystans maratoński. Ten bieg to również świetna okazja, żeby mogły uczestniczyć w nim rodziny i przyjaciele maratończyków, tak żeby i one mogły poczuć tą wyjątkową atmosferę. Była więc pierwsza okazja do wysłuchania na żywo hymnu tuż przed startem, oj powiem wam ciary były wszędzie !;-)



 Sam bieg niczym szczególnym się nie wyróżniał, oczywiście po za widokami i takiej ilości kibiców na dystansie 5km to jeszcze nigdy nie widziałem.I chyba też dlatego było warto zapłacić te 50 dolarów wpisowego, notabene mój najdroższy bieg na 5km ;-) Po biegu spotkanie z naszymi przyjaciółmi z grupy Polska Running Team, pogaduszkom przy kawie nie było końca.



 Następnie szybko udaliśmy do hostelu aby przygotować się do tradycyjnego ..................
 Pasta Party ;-)



Tak, to już było późne popołudnie, więc po chwili odpoczynku udaliśmy na wielkie ucztowanie w licznym gronie. Ostatecznie trafiliśmy do włoskiej restauracji w dzielnicy Little Itally. Od pewnego czasu dzień przed maraton zjadam pizzę, ale ponieważ dwa poprzednie dni była ona obecna w moim menu, więc tym razem zjadłem naprawdę dużą porcję makaronu. Porozmawialiśmy o planach na jutrzejszy maraton i trzeba było udać się na ostatnie przygotowania i odpoczynek przed najważniejszą imprezą roku ;-) Lista potrzebnych rzeczy sprawdzona ,a była znacznie dużo większa niż zazwyczaj. Ponieważ spodziewaliśmy się dość długiego dojazd na start oraz blisko 2-3 godzinnego oczekiwania na start, logistycznie trzeba było się do tego dobrze przygotować. Dodatkowe przekąski, ubrania itp. I nie było już marudzenia, czas na sen, bo rano o......4;30 czekała nas już pobudka ;-)

 Adrenalina i emocje sięgają zenitu...... ale o tym już w drugiej części ;-)

2 komentarze: