poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Chicago Marathon 2014

Już dużo wcześniej było wiadomo, ze ten bieg będzie jedną wielką zabawą na trasie, okazja do radosnego i pozbawionego presji wyniku świętowania. Z uśmiechem na twarzy chciałem go celebrować, jako nagrodę za całoroczny trud treningowy. Małe obawy wzbudzała obecna dyspozycja - od Berlina przebiegłem tylko 9 km, bezpośrednio przed maratonem razem z Ola zrobiliśmy sobie "mała" objazdówke, przejeżdżając autem w niecałe 4 dni ponad 2300km, krótko sypiając, odżywiając się zdecydowanie poniżej przyjętych przed startowych standardów a i menu pozostawiało dużo do życzenia. W sobotę docieram na Expo razem z Olą i przyszłą maratonką Justyną . Od samego początku rzuca się w oczy perfekcyjna organizacja - zostaję zeskanowany na jeden z bramek i zostaję poinformowany do którego stanowiska mam się zgłosić po pakiet. Po podejściu do niego mój Bib już jest gotowy do wydania, osoba pyta tylko czy osoba na monitorze to ja i kieruje mnie po odbiór koszulki. Odbieram koszulkę w rozmiarze M i przymierzam bo w USA wszystko jest wielkie Tutaj pierwsze mile zaskoczenie, koszulka Oli jest za duża, pytamy o wymianę, zostajemy odesłani do punktu wymiany koszulek, który mieści się obok. Bez problemów, zbędnych pytań z uśmiechem na twarzy pani wymienia koszulkę ,WOW:-)



Następnie eksplorujemy Expo, które jest duże mniejsze niż w przypadku Berlina, ale...
Właśnie tutaj pojawia kolejne WOW:-) Mnóstwo darmowych gadżetów - od magnesów, ręczniczków, plakatów, dzwonków do kibicowania, po darmowe żele, batony energetyczne, czekoladki i mnóstwo różnych snaków. Wszystko to rozdawane na zasadzie - jesteśmy tu dla Was i to jest dla Was, więc z uśmiechem na twarzy rozdają w zasadzie bez ograniczeń. Robimy zakupy w strefie Nike'a, głównego sponsora maratonu i głodni udajemy się na ładowanie węgli. Wybieramy polecaną "Must try in Chicago" pizzerię.





 Przywitały nas spore tłumy na miejscu, ale nie jest źle i po 25 minutach mamy już stolik i niemal za chwile ląduje na nim nasze zamówienie, które zostało przyjęte w momencie rezerwacji stolika -super pomysł:-) Najedzeni udajemy się do naszego hotelu, z myślą o wyspaniu się, ale jak to bywa, pogaduszki i tak zeszło do 23ej,a rano pobudka o 4:45 ! Godzina pobudki bynajmniej nie wymuszona długim transportem, to pierwszy mój maraton, w którym start mojej strefy odbywa się tak wcześnie - 7:30 Na miejsce docieramy dużo szybciej niż planowaliśmy, temperatura około 8C, orzeźwia nas mocno, bez problemu wchodzimy do naszej strefy z depozytami, co się rzuca w oczy , co kilkadziesiąt metrów stoją rzędy toj tojów, jest ich mnóstwo - czas oczekiwania to max 1minuta, kolejne WOW:-) Depozyty sprawnie zorganizowane, szybko pozbywamy się naszych worków, pozostając dodatkowo ubrani w bluzy, które po rozgrzewce tuż przez startem wyrzucamy do specjalnych kontenerów i mające trafić do charity, kolejne WOW:-) Przygotowujemy z Olą taktykę : biegniemy na 4h,a ja do zrealizowania mam swoją misję, która kilka dni wcześniej wpadła mi do głowy - cel ,przybić 1000 "piątek" czyli popularnych high fives.



 Startujemy i od razu mega zaskoczenie... tym razem wielkie WOW:-)

Już po jakiś 200 metrach jest tak luźno, ze czuje się jak bym biegł w jakimś kameralnym biegu, nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem podczas maratonu, mając dobrze w pamięci maratony w Paryżu i Berlinie, gdzie przeciskać trzeba było się od początku i niemal do mety, a tu cały dystans pełny luz, mnóstwo miejsca, niesamowity komfort biegania. Na trasie mnóstwo kibiców, krzyczących ,dopingujących z trzymanymi w rękach tablicami, dużo muzyki, od bardzo wiernej kopii nieśmiertelnego Elvisa, mojego ulubionego Bruce'a Springsteena, po stoliki przed domami z wyłożonymi magnetofonami, dj'mi miksującymi różne rytmy. Stoiska z napojami, zorganizowane rewelacyjnie, długie, po obu stronach, najpierw rząd z izotonikiem, potem rząd z woda i widząc ilości jestem pewny że starczyło dla wszystkich. Po drodze oczywiście różne energetyczne snacki, stoisko z Power Bar. Świetnie zorganizowane toalety niczym boksy z Formuly1, duża ilość, czytelna informacja i dogodnie usytuowane. Oczywiście było coś dodatkowego ,niby nic ale jak dla mnie kolejne WOW:-) - co kilka kilometrów, stały osoby ze specjalnymi deseczkami, na których była wazelina, wiec jeśli ktoś odczuwał pierwsze obtarcia, mógł się jeszcze uratować, co więcej po każdej takiej strefie 200m dalej stały osoby z ręcznikami papierowymi aby można było wytrzeć ręce - jak dla mnie hit !
Co do trasy, zdecydowanie szybka - naliczyłem trzy lekkie podbiegi, ale tak naprawdę nie stanowiły one żadnego problemu, temperatura, trochę wzrosła do ok.12 C i dogrzało dość słońce, co widać po opaleniźnie:-) Biegliśmy równo, spokojnie podziwiając trasę, bawiąc się z kibicami, mój cel okazał się mega łatwym do zrealizowania, bez problemu przybite ponad 1000 "high fives" i do tego jeden "hug "



 Za strefą mety, wszystko perfekcyjne zorganizowane, po dotarciu do depozytów zastała nas spora kolejka, myślę, że około 100 osób do mojego czekało i.....nie minęło więcej niż 2-3 minuty i już miałem depozyt w rękach, to musi robić wrażenie !



 Generalna ocena - to był jak mnie najlepiej zorganizowany maraton w jakim dotąd startowałem ( a był to mój 11sty), perfekcja w każdym punkcie, jak również uważam ze dla takich amatorów jak my to był najlepszy maraton na życiówkę, bo takiej przestrzeni i swobody biegania w komfortowych warunkach jeszcze nie miałem.
Było rewelacyjnie, aż żal było wpadać na metę:-)
Dziękuję wszystkim za wsparcie i doping przez cały rok, to było dla mnie prawdziwe święto biegowe, które również dzięki wam było niesamowitym przeżyciem:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz