wtorek, 27 października 2015

Dwadzieścia lat później...


Kilka dni temu był post o moim pierwszym maratonie dwadzieścia lat temu, wiec tak jak obiecałem dzisiaj napiszę o moim bieganiu i maratonie dwadzieścia lat później ;-) Na początku roku zacząłem się zastanawiać, gdzie by pobiec maraton na jesień i tak nieoficjalnie celebrować tę okazję. Najbliżej myślami bylem przy Maratonie Warszawskim ,wiadomo pobiec w Warszawie równo dwadzieścia lat później to ładna symbolika, choć w między czasie biegałem już tam maratony i to byłby mój czwarty maraton w tym mieście. Dlatego zdecydowałem, że pobiegnę w innym mieście.

Dość nieoczekiwanie okazało się, ze znajomy szuka wsparcia i “zająca” na złamanie 4h w Silesia Maratonie w Katowicach. Ponieważ swoje cele czasowe na 2015 rok już zrealizowałem na wiosnę, jesienią postanowiłem biegać na luzie, wiec taki bieg mi odpowiadał. Dodatkowo z maratonem w Katowicach mam rachunki do wyrównania, to maraton w tym mieście w 2012 roku, spowodował, że omal nie zrezygnowałem z biegania...

wtorek, 20 października 2015

Mój pierwszy maraton czyli jak się biegało maratony 20 lat temu ;-)


Dzisiaj będzie wpis o tym jak bieganie może zmienić życie, jak się biegało maratony dwadzieścia lat temu ;-)

Tak, dokładnie dwadzieścia lat temu zaczęła się moja startowa przygoda z bieganiem.
Rok 1995, nie zapowiadał niczego szczególnego, fascynacja żelastwem, spędzanie niemal każdego dnia na siłowni, dodatkowo treningi karate i do tego wplecione treningi w sekcji tenisa stołowego.
To była duża dawka aktywności, codziennie po szkole coś się działo. Na szczęście miałem dość wyrozumiałych rodziców, którzy choć czasem z oporami przymykali oczy na powroty ze szkoły późnym wieczorem.
Taki tryb życia oznaczał, że nie było za bardzo czasu na bieganie, ale za to każdy poniedziałek oraz piątek wynajmowaliśmy salę gimnastyczną na trzy godziny i graliśmy do upadłego w siatkę i kosza ;-)
Jednak to co najbardziej mnie pociągało to było żelastwo ....

poniedziałek, 12 października 2015

Bieg Rzeźnika


Bieg Rzeźnika a czerpanie energii z kosmosu, o tym dzisiaj będzie ten wpis.

Jak to się zaczęło ...

Myśl o tym biegu pojawiła się w listopadzie 2014 roku, szybko sprawdziłem zasady zapisów, które w tym przypadku opierały się na losowaniu, a dodatkowe szanse dawały udziały w biegach organizowanych przez tego samego organizatora.
Jako, że nie startowałem wcześniej w żadnym biegu górskim, a i dystans ultra w ogóle miał być moim debiutem, zacząłem poszukiwania partnera do biegu, bo jak większości wiadomo, ten bieg trzeba biec w parze.
Kilka osób zapytanych o udział stwierdziło, że nie będzie w stanie biec moim tempem i nie pomogły przekonywania,że ja chcę po prostu spróbować biegania po górach oraz, że jak na debiut to nie ma mowy o żadnych szaleństwach.
Dopiero na kilkanaście dni przed końcem zapisów, pomyślałem o znajomym , doświadczonym ultrasie Grzesiu ( ma na swoim koncie kilka biegów na dystansie 100km i dłuższym np. Krynica – 2 x 100km ,nieziemsko i piękne Lavaredo UltraTrial- 119km, przewyższenia 5850m+ i sporo biegów na dystansach 50 -80 km, spotykaliśmy się tylko przy okazji asfaltowych biegów, których on już mało biega a dla mnie to wciąż główna nawierzchnia biegowa.