sobota, 19 listopada 2016

Zamieć - Szczyrk 2016

Bieganie zimą ? Po górach ? Nocą ? Na samą myśl już miałem dość, ale dałem się przekonać znajomym,a dodatkowo fakt, że to będzie niemal w domu, przekonał mnie do startu w Szczyrku w trzeciej edycji biegu Zamieć . Dodatkowym argumentem była okazja pobiec z rzeźnickim partnerem i przy okazji można było omówić przygotowania. Trasa była dla mnie nowym wyzwaniem, nigdy nie biegałem kilka kilometrów pod górę i potem kilka z górki i tak aż do zatracenia przez 24 godziny ;-)


Specjalnych przygotowań nie było, kilka razy udało się potruchtać po pod londyńskim Box Hill'u i nijako z marszu przygotowań do maratonu w Bostonie poleciałem do Polski. Obaw trochę było bolące kolano trochę dawało o sobie znać, wizyta u fizjo, który okleił je taśmami, żeby trochę je odciążyć. Aura sprzyjała, brak śniegu, temperatura jak na zimę bardzo przyjazna, warunki do biegania super. Tradycyjnie dzień przed biegiem spotkaliśmy się ze znajomymi na tradycyjnym "pasta party" tym razem jednak bez golonka ;-)



Dzień rozpoczął się od tradycyjnego śniadania, nie od dzisiaj wiadomo, że "jak nie posmarujesz to nie pojedziesz" więc dżemu i miodu tradycyjnie nie brakowało ;-)



Po porannym odebraniu pakietu startowego i numeru,zaczęły się przygotowania do biegu. Bieg zaczyna się w samo południe i kończy o tej samej godzinie dnia następnego. Humory dopisywały, choć troszkę chłodno, to jednak z optymizmem patrzyłem w niebo.



Już przed startem można było wyróżnić "starych wyjadaczy" i "świeżaków". Nie przygotowywałem do tego specjalnego sprzętu, zwykłe crossowe buty, minimum sprzętowe wymagane przez organizatora i już było na starcie widać te różnice. Było dość ciepło więc postanowiłem pobiec w krótkich kompresyjnych spodenkach, co wzbudziło trochę zamieszania, bo byłem jedyny taki szalony, ale tuż przed samym startem kilka osób postanowiło się przebrać. Punktualnie o 12ej wystartowaliśmy. Taktyki jakieś specjalnej nie miałem - pobiec dwa okrążenia a potem zobaczyć co dalej ;-) Ponieważ nie zakładałem dużej ilości pętli i biegania w nocy, mogłem sobie pozwolić na bardzo jak na mnie szybkie tempo. Generalnie podejście było dość bezpieczne, w górnej części dość głęboki śnieg ,choć były fragmenty gdzie był tylko lód.



I tutaj już zaczęły się "schody" moje buty ledwo nadawały się do spaceru w takich okolicznościach, a nie do bieganie. O ile pod górę jakoś dało się to przetrwać to zbiegając w dół, było już bardzo ciężko,mocno oblodzone odcinki dawały się mocno we znaki wszystkich i podobnie jak część innych biegaczy pokonywałem je na czworaka albo zjeżdżając na czterech literach ;-)



Tutaj było widać wielkie różnice sprzętowe - Grześ mój rzeźnikowy partner śmignął w dół niczym kozica górska ,niemal nie zatrzymując się przez moment, w takich warunkach właściwe buty to skarb. Po krótkiej przerwie wyruszyliśmy na drugie okrążenie. I tutaj po raz pierwszy zobaczyłem jak szybko może się pogoda w górach zmieniać. Zaczęło gwałtownie wiać, temperatura szybko spadała, momentami pojawiała się mgła. Musiałem pod schroniskiem przebrać i ubrać na cebulkę bo robiło się już bardzo zimno. Zbieganie w dół w wodzie wymieszanej ze śniegiem po kolana, też dawało się we znaki. Śliskie, strome fragmenty po przebiegnięciu przez uczestników pierwszej pętli zrobiły się jeszcze groźniejsze. Starając się jednak biec te fragmenty,albo przynajmniej iść zamiast pokonywać je na czworaka, dotarłem do punktu gdzie GOPR zabierał biegaczkę, która złamała nogę zbiegając na jednym ze śliskich odcinków. I powiem szczerze, to był ten moment, kiedy stwierdziłem ostatecznie, że nie jestem gotowy sprzętowo na ten bieg i zagrożenie dla zdrowia jest bardzo duże. Na spokojnie postanowiłem dokończyć tę pętlę i iść na kolację, a potem pomyśleć co dalej. W miedzy czasie warunki zmieniły się diametralnie, zrobiło się bardzo zimno, zaczął padać deszcz ze śniegiem, wiało co raz mocniej. A jak się okazało w nocy warunki były bardzo trudne, do tego padający śnieg i nawet burza !!! spotkała biegaczy na trasie. Ja postanowiłem bieganie nocą odpuścić i spróbować wrócić na trasę wczesnym porankiem.

Kiedy otworzyłem rano oczy zobaczyłem,jak wieje i padający śnieg to mój entuzjazm się ulotnił. Grześ postanowił pobiec trzecią pętlę , a ja poszedłem pokibicować znajomym.



Byłem pełny podziwu dla przyjaciół i biegaczy, którzy całą noc biegali, zmagali się z tymi trudnymi warunkami oraz uderzającymi w stok piorunami. Podsumowując - super atmosfera, świetni ludzie oraz wymagająca trasa w trudnych warunkach. Zamieć co roku serwuje biegaczom inne warunki na trasie, co również utrudnia przygotowania sprzętowe. Z pewnością jest to również czynnik, który przyciąga tutaj biegaczy - ta nieobliczalna trasa, która w zależności od warunków atmosferycznych wymaga od uczestników dużego hartu ducha i mocnej psychiki.

Z pewnością tu kiedyś powrócę, ta nieobliczalna trasa przyciąga i aż się prosi aby podjąć się już prawdziwego wyzwania i spędzić noc sam na sam z tą górą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz